ashly

Nowa propozycja firmy Ashly o nazwie digiMIX 24 wyglądem i funkcjonalnością nie tylko nie idzie utartą ścieżką, a nawet obok niej. Nowy produkt wręcz poszedł w drugą stronę, próbując dostać się do tego samego celu co reszta rynku. Czy to się uda?

[fusion_dropcap boxed=”no” boxed_radius=”” class=”” id=”” color=”#0a0304″]P[/fusion_dropcap]o otwarciu case’u sprawne oko potrafi dostrzec pewne zależności między sekcjami. Bloki korekcji, faderów, wysyłek ułożone są na swój sposób, lecz są zazwyczaj proste do odczytania. W przypadku DigiMIX 24 pierwsze parę minut trzeba poświęcić na poznanie jego układu i naukę ergonomii. Jedyne dwa bloki, których intencję można odczytać, to górna część zawierająca niezmotoryzowane potencjometry gain wraz z sekcją mierników wysterowania sygnałów oraz pokaźnych rozmiarów enkoder po prawej stronie na dole, obsługujący wzmocnienie szyny wyjściowej master. Mikser wyposażono w siedmiocalowy, dotykowy wyświetlacz, pod nim dwa rzędy przycisków – górny w kolorze niebieskim odpowiada między innymi za przypisywanie danych kanałów do szyn, natomiast dolny odpowiada za dostęp do procesingu wybranego kanału oraz regulacji parametrów efektów na wyświetlaczu. Ponad ekranem znajduje się również rząd przycisków, za pomocą których wybieramy kanał, jakim w danym momencie chcemy obsługiwać zarówno za pomocą jednego dostępnego fadera o długości 100 mm, jak i większości pozostałych przycisków. System pracy wygląda zatem tak, że najpierw przyciskami select wybieramy, który kanał chcemy regulować, a następnie, patrząc niżej, szukamy przycisku lub potencjometru, który odpowiada za daną funkcję. Po prawej stronie ekranu znajdują się dwa dodatkowe enkodery do płynnej zmiany wartości wybranych parametrów, oraz kolejna seria przycisków odpowiedzialnych za obsługę kanałów oraz nawigację ekranu. Po prawej stronie od fadera znajduje się sekcja przypisywania i wyboru grup DCA, dzięki której nasza praca nad miksem ma szansę nieco przyspieszyć, gdy zdecydujemy się do poszczególnych szyn przypisać więcej niż jeden kanał wejściowy. Grup DCA mamy do dyspozycji sześć sztuk, co przy sumarycznej liczbie dwudziestu czterech kanałów wejściowych (z czego szesnaście w formacie combo XLR/TRS 1/4) jest liczbą sensowną. Kolejna sekcja zawiera wysyłki w formie enkoderów i przycisków, dzięki którym możemy wykreować cztery kanały typu aux, wysłać sygnały wejściowe do dwóch niezależnych szyn efektów oraz stworzyć dodatkowe wysyłki typu subgrupa, aby np. zastosować linie opóźniające w długich salach. Ponad wysyłkami dostępne są potencjometry do kontroli poziomu wejść liniowych, wejścia stereo USB oraz wejść opartych na złączach chinch. Na tylnym panelu poza złączami analogowymi znajdziemy też gniazdo USB oraz Ethernet do obsługi konsolety z poziomu iPada. Ostatnią sekcją wartą wspomnienia jest slot, który opcjonalnie można zabudować kartą USB lub – co ważniejsze – Dante. Umożliwia to spięcie stołu w system sieci bazującej na tym coraz bardziej popularnym formacie i dostęp do kolejnych dwudziestu czterech wejść oraz trzydziestu dwóch wyjść. Producent pozostawia dodatkowo kwestię otwartą, jeśli chodzi o kolejne rozszerzenia.

Możliwości
Wyświetlacz jest w miarę precyzyjny i pozwala wykonać nie tylko działania związane z procesingiem, ale też w prosty sposób kopiować ustawienia między kanałami. Dokonując korekcji i obsługując dynamikę kanałów, nie powinniśmy natknąć się na nagłe skoki filtrów i regulatorów, spotykane niekiedy w tańszych dotykowych wyświetlaczach. Do dyspozycji użytkownika są cztery filtry parametryczne z funkcją shelf oraz bell, co korzystnie wpływa na regulację barw, a filtry należą do grupy precyzyjnych (szczególnie biorąc pod uwagę przedział cenowy niniejszej konsolety). Kompresor również bez problemu radzi sobie z wygładzaniem szczytów dynamiki. Na kanałach wyjściowych posiadamy możliwość zastosowania korektora graficznego (zarówno na kanale master, jak i aux). Szyny wyjściowe możemy opóźnić maksymalnie o 300 ms, aby odpowiednio zestroić system nagłośnieniowy. W kwestii brzemienia produktowi Ashly nie można nic zarzucić. Za tę cenę otrzymujemy przedwzmacniacze o niskim poziomie szumów nawet przy dużym wysterowaniu oraz filtry korektora, którymi możemy dostosować barwy poszczególnych kanałów do naszych potrzeb wynikających np. z problemów akustycznych pomieszczenia. Kompresja pozwala zachować dobrą jakość sygnału nawet przy sporym tłumieniu, a dwa dostępne procesory efektowe możemy odpowiednio dostosować do wykonawczych potrzeb. Warto zwrócić uwagę, że konsoleta umożliwia wykonanie virtual soundchecku dzięki podłączeniu komputera z nagranymi wcześniej ścieżkami za pomocą portu USB. Jedną z ciekawszych funkcji stołu jest możliwość operowania nią (po wcześniejszym skonfigurowaniu oczywiście) przez… osobę mało zaawansowaną. Dostępny jest bowiem tryb o nazwie easy mode przeznaczony m.in. dla managerów restauracji lub hoteli, gdzie możemy obsługiwać wcześniej zdefiniowane grupy wejść i wyjść w ramach jednego ekranu aplikacji w bardzo prosty sposób na zasadzie głośniej–ciszej. Funkcja ta określa niejako bardzo szeroką grupę potencjalnie zainteresowanych nabywców, którymi nie są realizatorzy zespołów lub eventów, a właśnie ci użytkownicy, którzy sprawy dźwiękowe traktują jedynie jako dodatek w swojej pracy. Należy dodać kilka słów na temat samej aplikacji. Obsługa z poziomu iPada faktycznie wypada bardzo korzystnie. Z samego tabletu możemy bowiem uzyskać dostęp do większości funkcji i sprawnie się między nimi poruszać. W gruncie rzeczy warto rozważyć możliwość wstępnego skonfigurowania stołu za pomocą panelu frontowego, a następnie postawienia go w niewidocznym miejscu, zajmując się już tylko dokonywaniem zmian na dziesięciocalowych wyświetlaczach naszych urządzeń. Niestety, musimy się liczyć z zakupem dobrej jakości routera, który zapewni stabilne połączenie w przypadku obecności liczniejszej publiki. 

TEKST: Andrzej Skowroński, AVIntegracje