Świętując swoje piętnastolecie, holenderska firma Alcons Audio w tym roku szczególnie mocno zaznaczyła swoją obecność na targach Prolight + Sound we Frankfurcie. Jej największy system liniowy, LR28, wyposażony w innowacyjną technologię Pro Ribbon, uświetnił m.in. niezwykle efektowne pokazy firmy PRG odbywające się na Festhalle, zaś na samym stoisku Alconsa mogliśmy zapoznać się z produktami przeznaczonymi do instalacji stałych, w tym również kinowych. Korzystając z okazji, przeprowadziliśmy wywiad z współzałożycielem firmy, Tomem Backiem.
Przemysław Waszkiewicz: Jak wiadomo, każdy łańcuch jest tak silny jak jego najsłabsze ogniwo. Co według ciebie jest takim ogniwem w nowoczesnych systemach nagłośnieniowych?
Tom Back, Alcons Audio: Jako osoby odpowiedzialne za reprodukcję dźwięku musimy brać pod uwagę to, jak brzmiał u źródła, w oryginale, czyli co miał na myśli artysta. Innymi słowy, mamy uczynić ten przekaz głośniejszym i zrozumiałym dla większej grupy ludzi. To jest w zasadzie jedyne zadanie tych wszystkich „pudełek”, które widać na naszym stoisku.
W całym łańcuchu produkcji muzyki można wskazać wiele potencjalnych najsłabszych ogniw. Dyskutujemy wiele o monitorach studyjnych, dźwięku cyfrowym, ponieważ w obecnych czasach wszystko idzie w stronę cyfry, zapewne nie bez przyczyny. 48 kHz już nie wystarcza, więc przechodzimy do 96, a nawet 192 kHz. Czy na pewno powinniśmy? Cóż, technologia nas nie ogranicza – dyski są odpowiednio pojemne, dwa terabajty można kupić w cenie poniżej 100 euro. Telefonia komórkowa funkcjonuje w standardzie 4G i mówi się już o 5G, dane przesyłane są światłowodami, więc cóż takiego hamowałoby nas przed próbkowaniem z częstotliwością 192 kHz, skoro uważa się, że to daje najlepszą jakość dźwięku? Właściwie nic, więc zróbmy to! W ten sposób dźwięk trafia na nasze „terytorium”, po którym się poruszamy jako inżynierowie. W końcu zaś natrafia na ponad stuletnią technologię produkcji głośnika, która de facto przez ten czas zmieniła się dość nieznacznie. Nie jest to bynajmniej przytyk w stronę producentów głośników, którzy robią znakomitą robotę, ale w kwestii samej budowy przetworników są to raczej stopniowo wprowadzane drobne usprawnienia, podczas gdy potrzeba tutaj przełomu (ang. quantum leap). Przykładowo – gdy przechodziliśmy z domeny analogowej do cyfrowej, pojawiały się głosy twierdzące, że to zabrzmi zimno, nienaturalnie itp. Dziś mamy to już za sobą, dywagując raczej, czy lepiej użyć próbkowania 96 czy 192 kHz. Dyskusja ta okazuje się zupełnie bezcelowa, kiedy na koniec dnia okazuje się, że do promowania wyprodukowanej przez nas sztuki, gdy chcemy ją przedstawić szerszej publiczności, używamy „średniowiecznych” technologii, dla których nawet próbkowanie 24 kHz byłoby wystarczające, gdyż większość systemów nagłośnieniowych nie osiąga płaskiej charakterystyki częstotliwościowej nawet powyżej 12 kHz. Mamy tu zatem do czynienia z niedopasowaniem tego, co jest po jednej stronie (technologia produkcji) do drugiej strony (niedoskonałość systemów nagłośnieniowych).
Z drugiej zaś strony zespoły cały czas tworzą, jeszcze niedawno kupowaliśmy płyty CD z ich nagraniami, a dziś digitalizacja przynosi inne problemy – pobieramy muzykę z iTunes i podobnych źródeł, co przynosi nowe wyzwania dla przemysłu muzycznego. Jak widzimy, zostało to powszechnie zaakceptowane, wskutek czego sprzedaż płyt CD spadła. Po co je kupować, jeśli można przechowywać muzykę wygodniej, w niehardware’owym formacie? W rezultacie coraz trudniej zarabiać pieniądze, gdyż software daje się łatwiej skopiować niż płyty, winyle itp. W tej sytuacji znacznie większą rolę w promowaniu muzyki odgrywa koncertowanie, trasy i festiwale jako platforma do zarabiania pieniędzy. Jakościowo musi to konkurować z tym, co ludzie mają w domach. Zabawnym jest, że najpierw dostrzegł to przemysł kinowy. Jeśli ludzie mogą łatwo skopiować film z nośnika BluRay, to po co chodzić do kina, skoro lepszym doświadczeniem okazuje się obejrzenie go w domu? Płacisz pieniądze i w kinie siedzisz obok ludzi jedzących popcorn, siorbiących colę, co może drażnić.
Lub nie działa lewy kanał w systemie nagłośnienia, przez co ucieka nam połowa stereofonii w muzyce.
Dokładnie. A powinno być to zdecydowanie bardziej wzniosłe doświadczenie. Dlatego branża kinowa, teatralna oraz nagłośnieniowa potrzebuje wynalazku na miarę tego, przez co przeszła branża studyjna (przejście na cyfrę). W branży kinowej przeszliśmy digitalizację, różne standardy kompresji dźwięku, by w końcu mieć dostęp nawet do standardów bez kompresji. Bywa jednak, że dźwięk w kinie nie jest odpowiednio zrozumiały. Branża skupiła się na zwiększaniu mocy głośników, co niestety nie wniosło nic istotnego do wzrostu jakości. Wprowadzając standard Atmos, firma Dolby chciała mieć lepszą kontrolę nad tym, jaki sprzęt jest faktycznie instalowany w kinach. Pomimo tych starań, reprodukcja dźwięku nadal pozostawia wiele do życzenia, a od niej przecież tak wiele zależy. I tu leży sedno sprawy – studio produkcyjne dokłada wszelkich starań, by film brzmiał i wyglądał jak najlepiej. W obrazie miały miejsce przełomy takie jak ekrany typu fixed LED, a w dźwięku wciąż nie zaszło nic na tę miarę. To samo w dotyczy branży festiwalowej. Jak wielu ludzi po koncercie na pytanie: „Jak to brzmiało?” odpowiada, „Aaa, ok”. Albo częściej: „Koszmarnie, nie mogłem nic usłyszeć/zrozumieć!”? Zatem w tej domenie jest jeszcze sporo do poprawienia.
Więc jak zdefiniowałbyś wasz cel?
Myślę, że zawsze podstawowym celem było uzyskanie zrozumiałości, od kiedy nieme kino przeszło do udźwiękowionego w latach dwudziestych ubiegłego wieku. W kolejnych latach popularne stało się koncertowanie, festiwale, nastała era Woodstocku, podczas której powstała większość firm nagłośnieniowych i wielkoformatowe systemy koncertowe. Od tamtej pory minęło już pięćdziesiąt lat. Dokąd zatem zmierzamy?
Jak w procentach mógłbyś określić proporcję działań Alconsa pomiędzy rynkiem nagłośnienia kinowego oraz systemów live?
Jest oczywiście jeszcze cały świat pomiędzy, czyli rynek instalacyjny. Wskutek integracji rynku instalacyjnego z kinowym, powstały – nazwijmy to – obiekty hybrydowe. Jako firma ogarniamy szeroki zakres rynku, od małych kin domowych, aż po wielkoformatowe systemy koncertowe. Mówią wprawdzie, że nie powinno się rozszczepiać zbyt mocno, ale w naszym odczuciu posiadana przez nas technologia może zaoferować lepszy dźwięk na obu pułapach. Pomimo szerokiego rozdźwięku w tych zastosowaniach, możemy zaaplikować im tę samą technologię, poczynając od domowego HiFi, aż po koncerty na arenach mieszczących czterdzieści tysięcy ludzi. To jest coś, czego nie zrobiono nigdy przedtem.
Wracając do twojego pytania, najbardziej skupiamy się na rynku instalacyjnym, ze szczególnym uwzględnieniem szeroko pojętego kina. Dwa lata temu zdecydowaliśmy się zająć również kinami domowymi. Systemy, które tam instalujemy, przypominają mniejsze kina komercyjne.
Jak to w Turcji, opisane na stronie Alconsa?
Akurat to kino jest bardziej widoczne, ponieważ jego właściciel, pan Murat, zgodził się udostępnić nam zdjęcia. Wyposażyliśmy wiele kin domowych w m.in. Indiach, również dla bardzo znanych ludzi, oczywiście poprzez integratorów. Nasi dealerzy pracowali z wysoko usytuowanymi osobami, a od nich trochę niezręcznie byłoby wymagać udostępnienia zdjęć ich prywatnych posesji. Dopiero przed dwoma laty zdecydowaliśmy się wytwarzać produkty przeznaczone na ten rynek.
Technologia Pro Ribbon zastąpiła przestarzałe drivery. Czy zapowiada się coś, co byłoby w stanie zrobić podobną rewolucję w paśmie basowym?
Pytałeś o najsłabsze ogniwo. W sytuacji, gdy oprócz innowacyjnego rozwiązania reprodukcji wysokich częstotliwości (Pro Ribbon) posiadamy również zaawansowaną technologię przetwarzania sygnałów, a nasze wzmacniacze są w stanie wygenerować moce rzędu 10–20 kW, najsłabszym ogniwem wciąż pozostaje głośnik z membraną. Pojawiają się wprawdzie nowe warianty głośników o zwiększonych możliwościach, ale cokolwiek nie zrobimy, zawsze wymuszany jest pewien kompromis. Dla przykładu, aby uzyskać dodatkową oktawę w paśmie dolnym, musisz wzmocnić układ magnetyczny, by nie odbyło się to kosztem poziomu SPL. A jak wiadomo, nie ma nic za darmo, więc powoduje to wzrost ceny finalnego produktu.
Zgadzam się z sugestią, że w tej kwestii przydałby się wynalazek na miarę Pro Ribbon, zwiększający efektywność przetwarzania pasma dolnego i środkowego. Tu też istnieje potrzeba znalezienia nowatorskich rozwiązań. Jednym z istotnych przełomów było wprowadzenie magnesów neodymowych, pozwalających stworzyć efektywniej działające napędy przetworników. Pamiętam, że podczas prac nad technologią Pro Ribbon do dyspozycji mieliśmy tylko magnesy ferrytowe. Dopiero około roku 1993 mogliśmy zastąpić ponad czternastokilogramowy magnes napędzający driver czterokilogramowym odpowiednikiem z neodymu. To faktycznie stanowiło znaczący krok naprzód. Głośniki membranowe mają membrany wykonane z papieru bądź z włókna węglowego – wszystkie te rozwiązania mają swoje dobre i złe strony. Dla przykładu, papier ma dobre tłumienie, stąd też jako punkt wyjścia prawie zawsze powracamy do tradycyjnych materiałów, ale zoptymalizowanych jakimiś nowymi technologiami. Potem mówimy o cewkach, karkasach, zawieszeniach, które poddawane są pewnym niedużym udoskonaleniom, czego rezultaty obserwujemy na przestrzeni lat. To nie jest jednak przełom, którego byśmy chcieli. Owszem, pewne firmy (jak Powersoft) pokazały innowacyjne rozwiązania, ale dalej nie widzę rewolucji na miarę technologii Pro Ribbon w paśmie wysokim.
Przejdźmy zatem od technologii do konkretnych produktów. Co pokazaliście na targach w tym roku?
Zaprezentowaliśmy prototyp subbasu do systemu liniowego QR24. Co ciekawe, jeden z naszych dealerów bardzo chętnie instaluje ten system w rosyjskich teatrach. QR24 jest modularną kolumną głośnikową, swojego rodzaju najprostszą, czystą formą line-array. Tak naprawdę to najbardziej rewolucyjny produkt w naszej ofercie. Nie chodzi tu o inżynierię, bo ta jest dość nieskomplikowana. Jest to narzędzie, na które dźwiękowcy patrzą i mówią: „Hej, znam systemy słupkowe tego typu”, na co odpowiadam im, że wcale tak nie jest. I wtedy włączamy system, demonstrując dyspersję pionową, która jest ucięta niczym skalpelem chirurgicznym. Już to robi na słuchaczach duże wrażenie, ale wtedy zaczynasz odchodzić od systemu coraz dalej. Taką demonstrację przeprowadziłem pewnemu znanemu inżynierowi podczas imprezy upamiętniającej wydarzenia z 4 maja (rekonstrukcje z czasów drugiej wojny światowej). Obecna była tam duża publiczność, która przyszła oglądać rekonstruktorów i sprzęt militarny, a nie duże grona systemów nagłośnieniowych jak na koncertach. Użyte były po dwie sztuki QR24 na statywach, dające kolumnę o wysokości około 1,2 metra. Odeszliśmy 40 metrów od systemu i… wow, dźwięk był ciągle „na twarzy”, wszystko było zrozumiałe! Po 90 metrach już prawie staliśmy w wodzie, odwróciliśmy się, po czym ów dźwiękowiec powiedział, że pomimo iż prawie już nie widzi głośników, nadal dobrze słyszy dźwięk. Zaskoczyły go tu zarówno zasięg, zrozumiałość, jak i stabilność brzmienia względem wiatru. QR24 sprawuje się znacznie lepiej w wietrznych warunkach dzięki doskonałej koherencji generowanej fali dźwiękowej.
Jakkolwiek QR24 jest bardzo rewolucyjnym systemem, to wciąż potrzebuje wsparcia w zakresie niskich częstotliwości. Najlepiej, by również było to podobnego typu kolumnowe rozwiązanie, zatem zdecydowaliśmy się na stworzenie subbasu o tej samej wysokości. Do kolumny złożonej z czterech sześcioipółcalowych przetworników pasowałyby zarówno trzy głośniki ośmiocalowe, jak i dwa dwunastocalowe, a my wybraliśmy tę drugą opcję. Dla przykładu, Rosjanie w swoich teatrach zbudowali dwunastometrową wieżę z QR36 (starszy model), zaś obok – takiej samej wysokości wieżę z QB363 (subbas na trzech głośnikach 12 cali). Ponieważ model QR36 został zastąpiony przez QR24, pojawiło się zapotrzebowanie na ekwiwalent basowy. Oprócz stawiania jeden obok drugiego, QR24 będzie mógł stać na nowym subbasie albo zostać pod nim podwieszony za pośrednictwem odpowiedniego adaptera.
Na sąsiednim stoisku widać też kilka głośników VR5, które pokazaliście po raz pierwszy w lutym tego roku na targach ISE w Amsterdamie.
Tak, instalację tę prezentuje go nasz partner, firma Astro Spatial Audio. Gabarytowo mamy bardzo duży kontrast pomiędzy systemem LR28 znajdującym się na Festhalle a najmniejszym VR5, ale paradoksalnie oba produkty korzystają dokładnie z takiej samej technologii, która w tym przypadku przybrała najmniejszą postać w całej historii firmy. VR5 jest wielofunkcyjnym monitorem zbudowanym w oparciu o pięciocalowy głośnik. Może pracować jako pełnopasmowy monitor podłogowy, na statywie, samodzielnie lub jako satelita wespół z subwooferem. Na stoisku obok firma Astro Spatial Audio użyła trzynastu takich monitorów w systemie dźwięku przestrzennego. Podobnie jak w przypadku wielkoformatowego systemu LR28, tak i tutaj czynnikiem ograniczającym możliwości zestawu jest głośnik membranowy, a nie driver Pro Ribbon.
Czy jest coś specjalnego w głośnikach membranowych używanych przez Alcons Audio?
Korzystamy z głośników projektowanych i produkowanych specjalnie dla nas i są to zwykle przetworniki droższe niż te produkowane seryjnie. W ten sposób chcemy uzyskać możliwie najlepsze osiągi, choć mamy na uwadze zmieszczenie się w rozsądnych widełkach cenowych. Tu zastosowaliśmy dość mocny głośnik pięciocalowy, choć zdajemy sobie sprawę, że z 8 cali można uzyskać więcej, oczywiście kosztem ceny i gabarytów. VR5 jest pierwszym komercyjnym produktem z naszym nowym falowodem 90 × 60 na rynku pro-audio. Wierz mi lub nie, choć nie opublikowaliśmy jeszcze nawet cennika, kilkaset sztuk VR5 zostało już teraz zamówionych. Stało się tak, ponieważ dotychczasowi właściciele i użytkownicy produktów Alcons Audio doskonale wiedzą, czego mogą się po nas spodziewać.
Zaczęliście piętnaście lat temu. Jak z tej perspektywy wyglądają plany dalszego rozwoju?
Dla mnie to kawał czasu, ale jeśli porównamy to do naszych głównych konkurentów, którzy są obecni na rynku czterdzieści czy pięćdziesiąt pięć lat, to piętnaście lat stanowi praktycznie nic. Warto w tym kontekście spojrzeć na tzw. krzywą wzrostu. Z jednej strony posiadamy zupełnie innowacyjną i wyjątkową technologię oraz kompletną ofertę rynkową (posiadamy źródła punktowe, liniowe, wzmacniacze, processing), ale z drugiej wciąż sporo energii poświęcamy, by przekonać do nas klientów. Organizujemy tysiące pokazów demo, prezentacje, testy porównawcze, lubimy takie wyzwania. Teraz, po piętnastu latach działalności, widać coraz większe zainteresowanie rynkowe.
Co nas zatem przyniosło do punktu, w którym jesteśmy teraz? To nie jest tak, że tylko dryfujemy na łódce o nazwie Pro Ribbon. Mamy bardzo nowatorskie rozwiązania w kwestii wzmacniaczy, posiadamy własne platformy DSP, nie korzystamy z popularnych rozwiązań, gdyż chcemy być zawsze co najmniej o krok naprzód. Nasze doświadczenia z przetwornikami to nie tylko technologia Pro Ribbon, lecz również trzydzieści pięć lat doświadczeń z głośnikami o tradycyjnej budowie. Jeśli zatem połączymy know-how o wzmacniaczach i procesorach z nowatorskimi przetwornikami, można oczekiwać, że firma będzie raczej liderem a nie naśladowcą, zaś rozwój będzie się odbywał nie tylko na drodze ewolucji, lecz czasem także przez rewolucję. Tak czy inaczej, mamy w zanadrzu kilka ciekawych pomysłów.
Stawiając długoterminowe cele w naszej branży, nie wykracza się raczej poza perspektywę pięcio-, dziesięcioletnią. Nie wiem, co będzie za pięć–dziesięć lat, mam nadzieję, że będę dalej żył. W krótszej perspektywie wyznaczamy cele pozwalające nam lepiej spenetrować rynek, jedne pomysły dopracowuję chętniej, inne mniej. Nie jestem zatem w stanie odpowiedzieć, jak będzie wyglądała firma Alcons Audio za dziesięć lat, gdyż nie chciałbym się zafiksować w jakimś konkretnym kierunku. Mamy na horyzoncie szerokie spektrum celów, ale dopasowujemy nasze wysiłki do sytuacji na rynku i zapotrzebowania naszych klientów.
Czyli preferowane jest dość elastyczne podejście?
Tak, ale nie oznacza to chęci żeglowania wraz z każdym wiatrem napotkanym po drodze. Z drugiej strony, można czasem nawet po dziesięciu latach upartych dążeń osiągnąć wyznaczony cel, ale takim kosztem, że nie przyniesie to spodziewanej satysfakcji. Naszą pozycję wywalczyliśmy m.in. poprzez elastyczność i zdolność do adaptacji. Widzimy, co się dzieje na świecie, wchodzą duże kapitały, przejęty został Harman, właściciele w wieku sześćdziesięciu–siedemdziesięciu lat sprzedają swoje biznesy, a Music Group rośnie w siłę, zagarniając coraz większą część runku.
Czy wobec tego chciałbyś utrzymać Alcons Audio niezależnym?
Zdecydowanie tak. To interesujące pytanie. Od początku nie chcieliśmy pozyskiwać długoterminowych inwestycji typu venture capital, unikaliśmy również kredytowania. Nie wybraliśmy najprostszej drogi, ale dotarliśmy do miejsca, w którym to jeśli zapytasz kogoś o firmę Alcons Audio, odpowiedzi są zwykle dwie. Jedna z nich brzmi: „Nie mam pojęcia, o czym mówisz”, zaś druga: „To najlepsze narzędzie do mojej pracy, najlepszy system, jaki kiedykolwiek słyszałem”. I to już chyba jest niezłą rekomendacją, prawda?
Dziękuję za rozmowę!
ROZMAWIAŁ: Przemysław Waszkiewicz