Na przestrzeni ostatnich lat forma budowania wystaw muzealnych i edukacyjnych uległa znaczącej zmianie. Obecnie nikogo nie porywa już ekspozycja złożona z mniej lub bardziej przypadkowych eksponatów, zamkniętych w gablotach wyposażonych w tabliczki z krótkimi opisami. Aby zaciekawić widza i sprawić, że będzie chciał odwiedzić daną przestrzeń, twórcy ekspozycji sięgają po zupełnie inne środki wyrazu. Dzisiaj integralną częścią wystawy są materiały wideo, animacje, muzyka, dźwięki, a często również interaktywne aplikacje, które umożliwiają zwiedzającemu jeszcze bardziej wnikliwe zgłębienie danego zagadnienia czy eksponatu. O tym, jak obecnie projektuje się ekspozycje, jak łączy się klasyczną scenografię z rozbudowanym zapleczem AV i jak zaciekawić dzisiejszego widza, rozmawialiśmy z Mieczysławem Bielawskim – prezesem zarządu i dyrektorem kreatywnym ART FM.

ART FM jest jedną z wiodących polskich firm zajmujących się kompleksowym projektowaniem i realizacją wystaw multimedialnych. Praca krakowskich specjalistów polega na tworzeniu narracji i scenariuszy wystaw, które za pomocą emocji i oddziaływania na widza przekazują ich stronę merytoryczną w myśl sloganu firmy „Education through imagination” (Edukacja poprzez wyobraźnię). Wśród projektów zrealizowanych przez krakowską firmę można wskazać chociażby Hydropolis, Podziemia Rynku w Krakowie czy MICET – Muzeum Interaktywne Centrum Edukacji Teatralnej. Firma może pochwalić się także wieloma nagrodami w konkursach na projekty przygotowywane dla takich instytucji jak Centrum Nauki i Techniki EC1 w Łodzi, Muzeum Józefa Piłsudskiego, Centrum Nauki Kopernik w Warszawie czy Muzeum Historii Polski. ART FM nie stroni również od udziału w wyjątkowych projektach z poza obszaru ekspozycji muzealnych, czego przykładem może być stworzenie oprawy wizualnej na potrzeby widowiska muzyczno-historycznego Jana A.P. Kaczmarka, przygotowanego z okazji jubileuszu sześćsetpięćdziesięciolecia Uniwersytetu Jagiellońskiego, czy przygotowania projektu systemu energetycznego na wyspie Necker Island, będącej własnością jednego z najbogatszych ludzi na świecie, sir Richarda Bransona. W tym roku firma obchodzi dwudziestolecie swojej działalności, co jest doskonałą okazją do rozmowy o zrealizowanych projektach, planach na przyszłość i dostępnych technologiach.
Łukasz Kornafel, MiT: Jak narodził się pomysł na stworzenie firmy zajmującej się tworzeniem ekspozycji?
Mieczysław Bielawski, dyrektor kreatywny ART FM: Wynikało to z mojej osobistej pasji do edukacji. W 1997 roku firma powstała jako spółka-córka stacji radiowej RMF FM. Była to najbardziej kreatywna i „odjechana” komórka odpowiedzialna za wydarzenia artystyczne, w bardzo szerokim pojęciu. Wymyślaliśmy akcje specjalne dla anteny, pomysły na koncerty i eventy radia, ale także obsługiwaliśmy około czterdziestu klientów komercyjnych rocznie. W momencie, gdy radio RMF FM zostało sprzedane do spółki BAUER w 2008 roku, ja wraz z moim wspólnikiem przejęliśmy spółkę ART FM. Byliśmy już wówczas dużą agencją reklamową składającą się ze wszystkich typowych działów, a więc media, strategia i kreacja. Dzięki temu mieliśmy okazję robić produkcje filmowe i koncepcje kreatywne dla bardzo wielu firm. Z tym wiąże się nasze doświadczenie produkcyjne na planach zdjęciowych. Jak wiadomo, budżety na reklamę są największymi budżetami „filmowymi” w Polsce. Jeżeli ktoś robi w naszym kraju film pełnometrażowy, to ma do dyspozycji jedną dziesiątą tego, co my mieliśmy, albo nawet mniej. Mnie od zawsze fascynowała technika filmowa i to, że na potrzeby reklamy można np. zamrozić czas, przygotować animację rzeczy istniejących tylko w naszej wyobraźni. I wciąż działamy w tym obszarze jako agencja Heads Advertising.
W 2009 roku otrzymaliśmy zaproszenie od firmy Trias, lidera konsorcjum, do współpracy przy tworzeniu scenariusza wystawy oraz realizacji filmów w Podziemiach Rynku Głównego w Krakowie. Wiedzieliśmy, że na całe przedsięwzięcie mamy tylko rok. Doświadczenie z planów filmowych zaowocowało tym, że nasi kontrahenci wiedzieli, że będziemy w stanie wykonać to zadanie w krótkim czasie, ponieważ produkcje komercyjne robi się w dużym rygorze czasowym. Produkcja całej wystawy trwała niespełna dwadzieścia dwa tygodnie, co prawdopodobnie jest rekordem w realizacji tak dużych inwestycji. Ze względu na to, że mieliśmy mało czasu, a projekt zmieniał się podczas powstawania, dopiero dokumentacja powykonawcza pokazywała to wszystko, co zostało przez konsorcjum wykonane.
Czy na potrzeby pierwszego projektu musieliście zbudować zaplecze sprzętowe i osobowe?
Do produkcji filmów wynajęliśmy ekipę z Warszawy – zaplecze sprzętowe wraz z trzydziestoosobową ekipą filmową, która realizowała film będący integralnym elementem całej wystawy. Scenariusz projektu realizowaliśmy we współpracy archeologami oraz profesorami z Rady Naukowej Prezydenta Miasta Krakowa oraz pozostałymi członkami konsorcjum – Triasem, Fabryką Dekoracji oraz No Label.
Jak przebiegało projektowanie Podziemi Rynku Głównego w Krakowie?
Założenia architektoniczne do tego projektu były już stworzone przez profesora Andrzeja Kadłuczkę. Po pracach archeologów zostały bowiem puste przestrzenie parku archeologicznego, główne trakty średniowiecznych dróg oraz zabytki, ponad osiemnaście tysięcy zagubionych drobiazgów. Profesor wytyczył ścieżkę zwiedzania i stworzył piękne transparentne trasy dla zwiedzających, ale pozostała do wymyślenia narracja merytoryczna ekspozycji. Mnie zależało na tym, by była w tym pewna logika historyczna, oddająca to, w jakiej kolejności pojawiały się kolejne warstwy tkanki miasta. Tak powstał pomysł „przeniesienia w czasie” zwiedzających. Dlatego zwiedzanie Podziemi zaczynamy od warstw najnowszych, związanych z piętnastowiecznym handlem i zanurzamy się w głąb do warstw odpowiadających czasom przed założeniem miasta.
Jednym z bardzo interesujących elementów tej wystawy jest ekran parowy. W jaki sposób dowiedzieliście się o tym rozwiązaniu i jak trafiło ono do podziemi rynku?
Gdy byłem na targach motoryzacyjnych we Frankfurcie, BMW pokazywało premierę nowego modelu z wykorzystaniem takiego ekranu parowego. Pamiętajmy, że był to rok 2009 i tego rodzaju rozwiązanie robiło ogromne wrażenie. Pomyślałem wówczas, że fajnie byłoby, gdyby zwiedzający mogli przejść przez taki ekran i symbolicznie przenieść się w czasie. W tworzeniu tego klimatu pomaga także dźwięk, który oddaje ruch i zgiełk sukiennic, które znamy dzisiaj. Zwiedzający, którzy wchodzą pod płytę rynku – dzięki zastosowanym głośnikom – przechodzą płynnie między dźwiękami słyszanymi na górze a tymi pochodzącymi ze średniowiecza. Aby oddać ten efekt, przygotowaliśmy w studiu około dwustu godzin nagrań w różnych językach: włoskim, niemieckim, łacinie. Dzięki temu już samo wejście do muzeum nie odbywa się w ciszy, lecz wchodzimy przez ten gąszcz dźwięków. Ekran parowy służył temu, aby pokazać scenę piętnastowiecznego serca Krakowa. Wynika to z faktu, że schodzimy około 5 m pod poziom dzisiejszej płyty Rynku Głównego, a jak obliczyli archeolodzy, każdy 1 m niżej to około stu lat.
Idąc dalej, wchodzimy na wielką makietę opowiadającą o szlakach handlowych. W tej instalacji zastosowaliśmy kilkanaście głośników strumieniowych i dla każdego punktu na mapie nagraliśmy odpowiednie materiały dźwiękowe. Opowiadając Konstantynopolu, słyszymy głos muezina, nad Paryżem rozlegają się dźwięki z katedry Notre Dame, Kraków ma oczywi-ście hejnał z Wieży Mariackiej, nad morzem słychać fale i krzyk mew.
Jak archeolodzy oraz inni badacze zajmujący się prowadzeniem badań na potrzeby ekspozycji muzealnych podchodzą do tematu multimediów? 
Zazwyczaj są zachwyceni. Należy pamiętać, że budżety jednostek naukowych czy placówek akademickich zwykle pozwalają naukowcom na stworzenie prostej prezentacji, plansz czy wystawy w bardzo ograniczonym spektrum. Tutaj mamy sytuację, w której badania naukowe mogą być zaprezentowane w formie wielomilionowej, bardzo atrakcyjnej nie tylko merytorycznie, ale i wizualnie.
Czy wykorzystanie zbyt dużej liczby multimediów może wpłynąć negatywnie na walory edukacyjne projektowanej ekspozycji?
Myślę, że tak. Jeśli stosuje się zbyt wiele multimediów na metr kwadratowy, wystawa staje się niematerialna i w pewien sposób pusta. Dodatkowo trzeba mieć na uwadze fakt, że technologia starzeje się bardzo szybko, a z tym związane są koszty wymiany i serwisu. Znika też efekt „nowości”. Moim zdaniem, trzeba mieć wyczucie i używać multimediów ze smakiem, tak aby w przyszłości można było wymienić nośnik bez szkody dla treści, nie martwiąc się tym, że na przykład trzeba „rozszyć” całą instalację, bo wymiany wymaga, powiedzmy, pięćdziesiąt projektorów. Mimo to lubię myśleć multimediami, bo dzięki temu mam nieskrępowaną wyobraźnię względem tego, co mamy zrobić. Stosując rozwiązania multimedialne, jesteśmy w stanie stworzyć efekty dodatkowe, takie jak zastosowana po raz pierwszy na małej wystawie pod bazyliką w Herkulanum projekcja, która umożliwiła swego rodzaju naturalne przedłużenie przestrzeni, który nazywamy climatixem. Daje to efekt, jaki w przeszłości dawały fototapety, a więc optyczne powiększenie przestrzeni i stworzenie na płaskiej ścianie swego rodzaju głębi. Gdybyśmy jednak tę fototapetę odwzorowali w 3D i dodali animację, ta fototapeta da nam nagle poczucie, że patrzymy na daleki horyzont. I o to właśnie chodzi.
Takie rozwiązanie zastosowaliśmy np. w Podziemiach Rynku, gdzie przygotowaliśmy animację szesnastowiecznego obrazu przedstawiające rejon Bielan i klasyczną pagórkowatą drogę, którą jedzie do Krakowa kupiec.
Czy w związku z tym, że multimedia szybko się dezaktualizują, gdy projektujecie Państwo system AV, zawsze robicie to w taki sposób, aby stosowane rozwiązania wykraczały poza panujące standardy i tym samym umożliwiały znacznie dłuższą eksploatację?
Zawsze staramy się zarówno projektować, jak i sugerować wykonanie każdej możliwej ekspozycji lub stanowiska w możliwie najwyższej rozdzielczości. Znamy kierunek, w którym podążają instalacje AV. Wiadomo jest, że rozdzielczości będą się cały czas powiększać, a jednocześnie sprzęt będzie coraz szybszy. Jak wynika z moich obserwacji, nawet materiał full HD odtworzony na projektorze 4K wygląda lepiej, ponieważ odznacza się większą jasnością, lepszym kontrastem itd. Przykładowo w Hydropolis wymieniliśmy część projektorów na urządzenia laserowe, bo gdy projektowaliśmy wystawę, takiego sprzętu jeszcze nie było. Inwestorowi zawsze sugerujemy zakup sprzętu w ostatniej chwili, gdyż dostanie lepszy sprzęt w niższej cenie.
Chciałbym jednak podkreślić, że poważne nakłady finansowe na systemy wyświetlania obrazu, systemy dotykowe czy insta-lacje audio mają sens o tyle, o ile ma się do tego bardzo dobrą zawartość – czyli kontent. Często na sam kontent wydaje się tyle samo pieniędzy co na sprzęt. Jeżeli będziemy mieli dobrze zrobiony film, animację czy grafikę, to będą one dobrze wyglądały, nawet jeśli sam projektor będzie słabszy. Z drugiej strony – kiepski film będzie kiepskim filmem nawet na projektorze za kosmiczne pieniądze.
Tym, co jest najważniejsze, jest przekaz. W Polsce wciąż pokutuje przekonanie, że skoro dostaliśmy pieniądze na daną inwestycję, to najważniejsze jest to, jak dany obiekt będzie wyglądał z zewnątrz, a to, w jaki sposób wszystko zostanie rozlokowane w środku i jakie będziemy mieli środki techniczne, jest kwestią drugorzędną. A to budynek powinien być zbudowany wokół kolekcji czy tematu, a nie odwrotnie.
Czy w przestrzeni muzeum podstawowym narzędziem do wyświe-lania obrazu wciąż jest projektor?
Projektor w naszych projektach wiedzie prym przynajmniej z dwóch powodów. Gdy stosujemy ekrany, nawet będące nie-wielkimi ekranami dotykowymi zlokalizowanymi np. przy gablocie, skutkiem ubocznym jest zawsze emitowane przez nie światło. Daje to takie wrażenie, jakbyśmy znajdowali się przed półką w sklepie RTV/AGD. W przestrzeniach zabytkowych to bardzo źle wygląda. Projektor świeci światłem, które odbija się od ściany czy od ekranu, co zapewnia, że ten obraz jest dużo przyjemniejszy w percepcji niż element, który po prostu świeci. Wydaje mi się, że przyszłością klasycznych wystaw będzie e-paper. Jest to technologia rozwijająca się teraz doskonale w Azji. E-paper jest w Singapurze, Hong-Kongu czy Pekinie, będąc podstawowym nośnikiem informacji w urządzeniach działających na zewnątrz i zasilanych energią słońca. Wprawdzie nie da się na tym urządzeniu wyświetlać zbyt dobrze filmów, ze względu na jego długi czas odświeżania, jednak jeżeli chodzi o niewielki touchscreen do tekstowego portalu informacyjnego czy infografiki, e-paper jest rewelacyjny. Urządzenia te nie wymagają szczególnie dużego zapotrzebowania na prąd i nie świecą swoim własnym światłem, co jest dla niektórych wadą, a dla mnie absolutną zaletą. Jeśli stosujemy tego rodzaju urządzenie np. w zabytkowym pomieszczeniu przestrzeni muzeum, emitowane światło jej nie zaburza.
Jak podchodzicie państwo do kwestii prowadzenia sygnałów do miejsc, gdzie zlokalizowane będą urządzenia itp.?
Zwykle rozmowa z inwestorem rozpoczyna się od szeregu pytań o to: czy będzie to wystawa stała, jak długo ma trwać, czy ma być zmienna. Przykładowo w Hydropolis tak przewymiarowaliśmy wszystkie instalacje wraz z backupowymi połączeniami, że nawet jeżeli zmienimy wystrój, eksponaty, układ całej sali, to wciąż będziemy mogli wpiąć się do sieci. Każdy ze stu dziewięćdziesięciu dwóch słupów znajdujących się w Hydropolis ma przyłącze umożliwiające wpięcie do serwerowni. Oprócz tego są floorboxy w posadzkach, w miejscach, gdzie już na etapie projektowania wiedzieliśmy, że na pewno znajdą się eksponaty. Zaowocowało to tym, że łącznie w obiekcie położyliśmy 12 km światłowodów, 3 km skrętek i 7 km kabla elektrycznego oraz stworzyliśmy trzysta trzydzieści floorboxów.
Czy zasadniczo staracie się usuwać komputery i playery z przestrzeni ekspozycji, umieszczając je za każdym razem w serwerowni?
Do tej pory tak było. Teraz myślę, że fajnym rozwiązaniem będą wszelkiego rodzaju mini- czy mikrokomputery. Oczywiście posiadanie serwerowni z całym zapleczem technicznym, sprzętowym i wpiętymi tam sygnałami jest bardzo wygodne np. ze względów serwisowych. Podnosi to jednak ogromnie koszty wykonania instalacji. Teraz przy miniaturyzacji wszystkich urządzeń, znacznie prościej będzie po prostu wpiąć wprost do projektora mały pendrive będący kompletnym kompute-rem z systemem sterowania i playerami, i sterować odtwarzaniem kontentu za pomocą fal radiowych. Nie testowaliśmy jeszcze tego rodzaju zastosowania w przypadku mappingów szerokokątnych, gdzie trzeba połączyć kilka czy kilkanaście projektorów w jeden spójny obraz, ale taka forma odtwarzania i zarządzania sygnałem niesie cały szereg ułatwień. Nie trzeba budować skomplikowanej infrastruktury – co ma kluczowe znaczenie szczególnie w przypadku wystaw czasowych – wystarczy tylko zasilanie do projektora i wpięty wprost do niego pendrive. Ponadto ułatwia to procedury serwisowe. W przypadku gdy coś przestanie działać, wystarczy wysłać do klienta nowy pendrive z tym samym programem, bez konieczności szukania problemów w sieci.
Jak wygląda kwestia dźwięku i materiałów dźwiękowych w państwa wystawach?
Muzyka i dźwięki na wystawie są dla mnie rzeczą szalenie ważną. W ogóle uważam, że mając super dźwięki, można zrobić ekspozycję bez projekcji. Potrafią one przenieść odbiorcę w niemal dowolną przestrzeń czy zdarzenie, bo tutaj bardzo ważna jest kwestia własnej wyobraźni. Przykładowo, gdy słyszymy w ciemnym korytarzy krzyki lub czyjeś kroki, to nie musimy widzieć obrazu, po prostu mamy ten obraz w głowie. Przykłady dużą wagę do tego, skąd docierają do słuchacza dźwięki.
Czy śledzicie państwo na bieżąco pojawiające się na rynku nowości sprzętowe?
Oczywiście, jeździmy na targi, konferencje i subskrybujemy liczne magazyny z dziedziny AV, ale mnie bardziej interesują instalacje artystyczne, a więc to, w jaki sposób ten sprzęt jest wykorzystywany. Czasami można stworzyć coś fantastycznego nawet ze starych sprzętów. Widziałem w Kairze rzeźbę stworzoną przez zupełnie nieznanego twórcę egipskiego. Była to instalacja świetlna ze starych wiatraków i dynam rowerowych. Żarówki zapalały się, gdy tylko zaczynał wiać wiatr – niby proste, ale trzeba na to wpaść. Do Hydropolis zaprosiliśmy artystów – Chrisa Klappera i Patricka Gallaghera, którzy stworzyli rzeźbę kinetyczną Symphony in D-minor. Ta instalacja tworzy za pomocą trzech źródeł obrazu i dźwięku niepowtarzalny spektakl burzy.
Bardzo ważnym elementem tworzenia ekspozycji jest także architektura. 
Traktujemy architekturę w sposób nadrzędny wobec całego designu ekspozycji. Budynek jest dla nas pewną ramą, w którą wpisujemy zawartość. Bardzo ważna na etapie tworzenia wystawy jest współpraca architektów, projektowanie i symulowanie światła. Nie mówiąc o tym, że nie może być mowy o realizacji wystawy bez stworzenia jej modelu 3D.
Jeżeli w trakcie realizacji projektu jest już opracowana pewna koncepcja architektoniczna, nie zmieniamy jej na siłę, staramy się wkomponować nasze pomysły w przygotowany projekt.
W strukturach ART FM funkcjonuje dział architektoniczny. 
Tak, na stałe pracuje z nami pięciu architektów, natomiast w trakcie realizacji projektów ich liczba ulega zwiększeniu. Przykładowo do istniejącej bryły Hydropolis został dobudowany zaprojektowany przez nas miedziany budynek powierzchni prawie 1200 m2.
Na swoim koncie macie nie tylko realizacje związane z dobudową czy rozbudową obiektów, ale także całościowe, kompletne projekty, w tym nawet przygotowany dla jednego z najbogatszych ludzi na świecie – Richarda Bransona. 
Przy tym projekcie współpracowaliśmy z firmą Wirsol z Niemiec, która zajmuje się projektowaniem, produkcją i integracją systemów paneli słonecznych. Miał być to projekt przygotowany na potrzeby prywatnej wyspy Bransona, która miała się stać zupełnie niezależna energetycznie, przy równoczesnym wyeliminowaniu konieczności korzystania z jakichkolwiek paliw kopalnych.
Projekt był podzielony na trzy etapy, tak aby integracja tych paneli słonecznych i eliminowanie obecnie wykorzystywanych paliw przebiegały w sposób stopniowy. Pierwszą fazą miało być wprowadzenie paneli słonecznych zapewniających energię na potrzeby oświetlenia i klimatyzacji. W drugim etapie na wyspie miały pojawić się wiatraki zapewniające jeszcze więcej koniecznej energii. Na końcu zaś miały powstać plantacje roślin zapewniających olej będący paliwem do generatorów zapasowych.
To, czym przede wszystkim możemy się pochwalić i co, jak wiemy, zostało docenione również przez Bransona, to fakt, że zgodnie z założeniami udało nam się ukryć zaprojektowane panele słoneczne. Cała wyspa jest pochodzenia wulkanicznego. W pozostałych projektach miejscem, gdzie miały znaleźć się panele, była plaża. My postanowiliśmy przenieść je do jednego ze stożków wulkanicznych. Dzięki czemu, nie ograniczając ich funkcjonalności, udało nam się je kompletnie ukryć. Dodatkowo zaprojektowaliśmy m.in. obserwatorium astronomiczne, a także całą infrastrukturę mieszkalną z wkomponowanymi panelami słonecznymi. Muszę przyznać, że cały projekt był bardzo ciekawy, zaś prace nad nim trwały ponad cztery miesiące. Niestety, koniec końców cała realizacja rozbiła się o pieniądze, ponieważ nawet tak bogaty człowiek jak Branson wydaje je bardzo oszczędnie, a okazało się, że cały system paneli słonecznych w ramach działań promocyjnych za darmo dostarczyli Chińczycy.
To jednak nie jedyny państwa projekt w egzotycznej przestrzeni. 
Drugim przedsięwzięciem było opracowanie koncepcji wystawy wraz z projektem architektonicznym budynku dla centrum nauki w Kairze. Było to duże wyzwanie, chociażby ze względu na ogromną przestrzeń, ponad 180 000 m2. Co ciekawe, budynek nie miał w zasadzie żadnych wytycznych, jeżeli chodzi o o to, co ma znajdować się w środku. Była tylko sugestia, że fajnie byłoby, gdyby projekt nawiązywał do symboliki egipskiej. W związku z tym postanowiliśmy wykorzystać symbolikę skrzydlatego boga nieba – Horusa. Jego skrzydła pełniły bardzo ważną funkcję, chroniąc położony w sercu pustyni budynek przed wiatrem. Cała elewacja budynku miała być czymś, co nazywamy „skórą węża”. Miała być to kombinacja płytek o różnej funkcjonalności. Część z nich była po prostu panelami słonecznymi, część płytkami, które oczyszczają zanieczyszczenia powietrza – w Kairze jest ogromnie skażone powietrze i ten budynek miał po prostu pochłaniać CO2 z atmosfery, trzecią funkcją tych płytek było zbieranie wilgoci z powietrza. Muszę przyznać, że podczas przygotowywania takiego projektu zawsze uczymy się czegoś nowego. Mamy możliwość sprawdzenia, jak teraz buduje się na świecie, jaki budynek powinien mieć kształt, z jakich materiałów się korzysta itd. W tej chwili rozwój technologii materiałowej jest podobny do rozwoju układów scalonych. Co roku mamy nowe materiały i nowe wyzwania.

TEKST: Łukasz Kornafel, AVIntegracje
ZDJĘCIA: ART FM