Biuro w chmurze

Jak wskazują analizy rynkowe najbardziej wpływowych organizacji zajmujących się rynkiem AV, w najbliższych latach czeka nas rewolucja na rynku przestrzeni biurowych. Tak naprawdę to nie prognozy, ale teraźniejszość. Już dzisiaj nieprzyjazne przestrzenie open space są zastępowane znacznie bardziej komfortowymi, małymi pomieszczeniami. Wzorem organizacji z Doliny Krzemowej część biur jest adaptowana na przestrzenie do odpoczynku, relaksu czy spotkań przy wspólnym posiłku, gdzie można nie tylko zjeść, ale także porozmawiać o projekcie. Z powierzchni biurowych powoli zaczynają znikać również wielkie sale konferencyjne, a telekonferencję czy wideokonferencję można dzisiaj prowadzić przy własnym biurku, w kuchni, a często nawet na sofie czy w hamaku w przestrzeni chillout. Wszystko to sprawia, że w biurach zaczynają pojawiać się zupełnie inne rozwiązania sprzętowe niż kiedyś, co więcej – wiele urządzeń jest zastępowanych oprogramowaniem i przetwarzaniem w chmurze, co przynosi szereg korzyści. O nowych trendach sprzętowych i biurze dzisiaj rozmawialiśmy ze specjalistami z firmy VisionCube, która zajmuje się wdrażaniem rozwiązań IT i AV, a także na co dzień funkcjonuje w nowoczesnej przestrzeni biurowej wpisującej się w światowe trendy.

Krakowska firma VisionCube została założona w 2010 roku. Pierwotnie zajmowała się sieciami teleinformatycznymi, jednak w niedługim czasie jej założyciel i prezes Andrzej Rzepecki zauważył, że coraz więcej klientów biznesowych, oprócz sprawnie działającej sieci, do funkcjonowania potrzebuje systemu umożliwiającego porozumiewanie się na odległość – zarówno w formie dźwięku, jak i obrazu. Kolejną obserwacją było to, że systemy wideokonferencyjne mogą pomóc ludziom nie tylko w prowadzeniu biznesu, ale również w życiu codziennym.
Specjalnością firmy jest realizacja złożonych pod względem technologicznym projektów z zakresu szeroko pojętego IT oraz integracja wielu różnych systemów w spójną całość. Firma szczyci się tym, że nie boi się wyzwań, chętnie podejmuje się realizacji niestandardowych projektów, odpowiadających na bardzo specyficzne potrzeby klienta, oszczędzając czas i pieniądze przy zachowaniu najwyższych standardów jakościowych i komunikacyjnych. Jak przyznają szefowie firmy, najważniejsze w każdym projekcie jest to, aby dokładnie odpowiadał on potrzebom klienta. Istotna jest sprzedaż kompletnego rozwiązania, a nie tylko produktu w pudełku.
VisionCube nie tylko oferuje wyjątkowe rozwiązania, również sam jest zarządzany w unikatowy sposób i mieści się w biurze, którego z pewnością nie można zaliczyć do typowej, korporacyjnej przestrzeni biurowej. Siedziba firmy została zaprojektowana zgodnie ze światowymi trendami, które zmieniają dzisiejszą przestrzeń pracy w miejsce przyjazne pracownikom i skrojone dokładnie według ich potrzeb. Swoją architekturą znacznie bardziej przypomina biura firm z Doliny Krzemowej niż klasyczny korporacyjny open space (od którego zresztą odchodzi już coraz więcej firm). Przybywających gości od wejścia wita kuchnia z ladą barową, niewielkie, zamknięte przestrzenie wieńczą przeszklenia służące również jako tablice do pisania, na kilku ścianach znajduje się mech, a cała podłoga jest wykończona miękką wykładziną, dlatego że pracująca w firmie ekipa, z prezesem na czele, najlepiej czuje się, spacerując boso.
Dzisiaj w ramach firmy działają w istocie cztery różne marki tworzące wspólny organizm. Spółką matką jest VisionCube SA zajmująca się wdrażaniem rozwiązań IT, integracją systemów i systemami wideokonferencyjnymi dla najbardziej wymagającego sektora enterprise, odbiorców reprezentujących największy biznes, dużych klientów korporacyjnych, dla obiektów z wieloma salami, a także rozproszonych firm z wieloma oddziałami. Drugą marką jest VisionSpace wdrażająca rozwiązania w modelu subskrypcyjnym adresowane do nawet bardzo małych firm, startupów, jednoosobowych działalności czy klientów, którzy chcą zamienić część domu w biuro i pracować w oparciu o rozwiązania Cisco. Trzecią jest VisionLabs zajmujący się badaniami i rozwojem zagadnień związanych z IoT (Internet of Things), natomiast czwarta marka to InnovAid, która prowadzi działalność w trzecim sektorze – NGO. Spotkaliśmy się z prezesem firmy Andrzejem Rzepeckim i dyrektorem operacyjnym Zygmuntem Łodzińskim, by porozmawiać o początkach firmy, jej działalności, dostępnych obecnie rozwiązaniach wideokonferencyjnych, wymaganiach klientów biznesowych i zmieniających się przestrzeniach biurowych.
Łukasz Kornafel, AVIntegracje: Wiem, że w przeszłości byłeś związany z działalnością IT i sieciami komputerowymi. Jak doszło do tego, że zainteresowałeś się systemami telekonferencyjnymi?
Andrzej Rzepecki: Gdy zakładałem działalność gospodarczą, wtedy jeszcze jednoosobową, chciałem zajmować się sieciami. Wynikało to z faktu, że kończyłem informatykę o specjalności sieci telekomunikacyjne i teleinformatyczne. Rozmawiając kiedyś z jednym z kolegów z firmy dystrybucyjnej na temat rozwiązań sieciowych, usłyszałem pytanie, czy testowałem kiedyś bądź wgłębiałem się w rozwiązania wideokonferencyjne. Zawsze fascynowały mnie technologie, stwierdziłem więc, że trzeba spróbować. Szybko pojawił się pierwszy klient, który zapytał o wideokonferencję. Co ciekawe, trzy inne firmy stwierdziły, że jest to niewykonalny projekt, ponieważ chodziło o wdrożenie wideokonferencji w Polsce, w Danii, Anglii, Chinach i Tajlandii. Był to czas, gdy moja firma nie była na rynku jeszcze nawet przez rok, jednak gdy nie jesteśmy świadomi pewnych zagrożeń, to tym chętniej porywamy się na realizację tego typu zadań. Duże nakłady pracy sprawiły, że udało nam się wdrożyć ten pro-jekt. Oczywiście apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc zaczęliśmy realizować zamówienia dla kolejnych, coraz większych klientów i to spowodowało, że wideokonferencje zaczęły się w naszej firmie rozwijać. Szybko zobaczyłem, że wideokonferencje to nie wszystko i są potrzebne rozwiązania, które będą je uzupełniały, takie jak monitory, projektory, ekrany, sterowanie, dźwięk itd. W związku z tym zaczęliśmy obudowywać rozwiązanie wideokonferencyjne urządzeniami z branży AV, która pojawiła się również w naszej ofercie.
Jaki jest obecnie główny obszar działalności firmy?
Zygmunt Łodziński: Rdzeniem działalności naszej firmy są bez wątpienia rozwiązania wideokonferencyjne i wokół tego zagadnienia mamy zbudowane portfolio produktowe, które je uzupełnia. Świadczymy również usługi – zajmujemy się kompleksową opieką nad klientami, projektowaniem sal konferencyjnych, doradztwem na etapie budowlanym, wyborem rozwiązań, bo w dzisiejszych czasach jest bardzo ważne, aby na samym początku klient wybrał odpowiednią platformę odpowiadającą na wszystkie jego potrzeby, aż po ich wdrażanie, szkolenia i serwis.
Jak waszym zdaniem wygląda sytuacja systemów wideokonferencyjnych na naszym rodzimym rynku?
Zygmunt Łodziński: Rynek wideokonferencyjny w naszym kraju jest dużym rynkiem już od wielu lat. Teraz zauważalne jest odchodzenie od rozwiązań on-premise (a więc systemów z dożywotnią licencją) na rzecz systemów w chmurze, sprzedawanych w formie abonamentowej.
W tym momencie bardzo wielu klientów przenosi swoje zasoby do chmury, będącej dla nich opcją znacznie bardziej korzystniejszą finansowo w porównaniu z rozwiązaniami on-premise. Równocześnie niewiele osób zna możliwości i dostępną ofertę rozwiązań hybrydowych, a to właśnie ten rodzaj wdrożenia systemu wideo podoba mi się najbardziej. Daje klientom możliwość posiadania zabezpieczeń ruchu wideo na wysokim poziomie, zarezerwowanym do tej pory jedynie dla klasycznej infrastruktury, a jednocześnie pozwala korzystać z szerokiej palety funkcjonalności, którą dają technologie chmurowe. Przykładowo: korzystając z platformy Cisco Webex, jesteśmy w stanie dostarczyć klientowi całkowicie bezpieczny system, który będzie komunikował się z chmurą po to, żeby sprawdzać, jakie licencje mają poszczególni użytkownicy systemu. Reszta ruchu odbywa się w naszej sieci, oczywiście poza pewnymi specyficznymi scenariuszami, które są różne dla poszczególnych platform dostępnych na rynku. Połączenie jest zawsze szyfrowane – od końcówki do końcówki, co więcej, mamy tutaj także serwer certyfikatów (Key Management Server), który nimi zarządza i w modelu hybrydowym może być postawiony w naszej serwerowni. Taką sytuację można porównać do skrytki w banku – teoretycznie jest ona w miejscu dostępnym dla innych osób, ale poddana jest specjalnej ochronie, a na koniec całego procesu tylko my mamy klucz, by ją otworzyć (KMS).
Oczywiście Cisco nie jest jedynym producentem, który myśli o modelu hybrydowym. Jeżeli popatrzymy na dwóch największych producentów na polskim rynku, a więc firmy Cisco i Polycom, również ten drugi producent ma swoją strategię hybrydową. Polycom ściśle współpracuje z firmą Microsoft, i jeżeli weźmiemy pod uwagę połączenie produktów tych dwóch firm, jesteśmy w stanie stworzyć bardzo porządne rozwiązanie hybrydowe.
Wspomniałeś o tym, że rozwiązania przetwarzające w chmurze mają znacznie szerszą paletę funkcjonalności. Jakie możliwości otrzymuje zatem użytkownik takich produktów?
Zygmunt Łodziński: Jeżeli spojrzymy na rozwiązania marki Polycom i starsze produkty Cisco, to są to tylko rozwiązania do wideokonferencji. W takim wypadku, korzystając z urządzenia mobilnego, mamy podstawową funkcjonalność, która umożliwia nam wykonanie połączenia, ewentualnie napisanie czegoś na czacie, aby umówić się na wideokonferencję. Obecnie aplikacja Webex Teams od Cisco daje nam zupełnie inne możliwości pracy. Możemy tworzyć zespoły zadaniowe, grupować zespół w obszary robocze. Prowadząc projekt dla klienta, jesteśmy w stanie dokonać podziału osób zaangażowanych na grupy: handlową, techniczną, finansową, serwisową itd. Dzięki temu możemy w jednym miejscu gromadzić wszystkie dane i udostępniać je w odpowiedni sposób, zgodnie z priorytetami dostępu. Możemy również zintegrować naszą platformę z oprogramowaniem typu Jira lub Asana, które są wiodącymi producentami na rynku rozwiązań do zarządzania projektami. Pozwala to uzyskać dostęp do narzędzi projektowych z poziomu Webex Teams.
Czy możemy również lepiej zarządzać wymianą plików?
Zygmunt Łodziński: Oczywiście. Do tej pory podczas pracy nad danym projektem kolejne wersje arkuszy kalkulacyjnych czy prezentacji przesyłaliśmy za pomocą maili. Szukając właściwego pliku, musieliśmy każdorazowo przeszukać całą skrzynkę odbiorczą. Teraz wszystkie pliki wrzucam do aplikacji Cisco, gdzie mogę usuwać stare, dokonywać podmiany, a gdy przejdę do zakładki pliki dla danego obszaru, mam dostęp do wszystkich materiałów wrzuconych do danej przestrzeni. Jeżeli przechowywanie w oprogramowaniu Webex nie jest dla mnie wystarczające, mogę zintegrować aplikację z platformą, z której korzystam, taką jak Dropbox, dysk Google itd.
Co więcej, gdy pracujemy nad jakimś materiałem, np. na ekranie Webex Board, wszystkie osoby z zainstalowaną aplikacją Webex będą mogły podążać za wprowadzanymi zmianami i na bieżąco nanosić poprawki do wyświetlanej treści. Synchronizacja między naszymi urządzeniami z zainstalowaną aplikacją mobilną producenta a głównym wyświetlaczem, znajdującym się na przykład w sali konferencyjnej biura, odbywa się w sposób automatyczny, za pomocą ultradźwięków. Dzięki temu wystarczy tylko wejść do sali i już mamy dwukierunkową komunikację z jednostką centralną. Pozwala to sterować urządzeniami Cisco za pomocą naszego telefonu – współczesnego pilota sterowania, z którym raczej się nie rozstajemy.
Marka Cisco jest kojarzona przede wszystkim z wysokiej jakości osprzętem sieciowym…
Zygmunt Łodziński: Tak, ale równocześnie można zaobserwować teraz pewien zwrot, jeżeli chodzi o całą strategię w Cisco. Cały świat zaczyna iść w stronę usług „software as a service”, „hardware as a service” i również firma Cisco interesuje się takim modelem biznesowym, który zapewni długoterminową współpracę z klientem i pozwoli świadczyć usługi na jego rzecz przez długi czas, a nie skończy się po jednorazowej sprzedaży.
Andrzej Rzepecki: Faktycznie, na firmę Cisco można patrzeć przez pryzmat sprzedaży sprzętu, ale równocześnie warto zwrócić uwagę na fakt, że producent kupił firmę Meraki, produkującą nie tylko sprzęt, ale także rozwiązania chmurowe. Mamy tutaj produkty, które wystarczy połączyć w sposób zdalny – wyciągnąć z pudełka, podłączyć i wszystko zostanie skonfigurowane automatycznie. Co więcej, zarządzanie taką siecią może odbywać się zdalnie, bez konieczności udziału choćby jednej osoby na miejscu. Aby jednak móc korzystać z tej funkcjonalności, trzeba opłacać miesięczną subskrypcję, która daje nie tylko dostęp zdalny, ale przedłuża gwarancję i w rezultacie zapewnia efektywne działanie i bezpieczeństwo sieci. Mamy zatem przykład modelu sprzedaży umożliwiającego długofalową współpracę.
Czy klienci są już w tym momencie świadomi zalet płynących z używania rozwiązań chmurowych?
Zygmunt Łodziński: Oczywiście! Coraz częściej spotykam się z klientami, którzy mówią, że nie chcą rozwiązania on-premise, ponieważ nie mają czasu na zarządzanie nim. Jeżeli w danej firmie dział IT składa się nawet z pięciu osób, które na co dzień muszą zarządzać całą siecią, serwerami, pomagać jako helpdesk pracownikom w rozwiązywaniu ich problemów związanych z komputerami, to taki dział IT nie będzie miał czasu, żeby zarządzać systemem wideo. Przetwarzanie w chmurze, dzięki zarządzaniu całą strukturą z jednej prostej konsoli, oferuje im dzisiaj to, co jest bezcenne, a więc oszczędność czasu. Jeżeli taki klient chciałby wdrożyć model hybrydowy, wtedy wartość dodana naszych usług utrzymaniowych może być dla niego ofertą niezbędną.
Czy wy również zauważacie postępujący na świecie trend, w myśl którego rozwiązania AV stają się częścią świata IT?
Zygmunt Łodziński: Wreszcie! Przez wiele lat było tak, że IT i AV stanowiły dwa skrajnie różne światy, które zupełnie się nie rozumiały. Dlatego większość firm znajdujących się na rynku zajmowała się projektowaniem i instalacją rozwiązań albo z jednego, albo z drugiego obszaru.
Andrzej Rzepecki: Dzisiaj zestawy telekonferencyjne, które mamy na biurkach, udostępniają znacznie szerszą funkcjonalność niż tylko komunikacja. Terminal konferencyjny może pracować jako drugi monitor, ale z jego poziomu możemy sterować także klimatyzacją, wentylacją, roletami, oświetleniem – wszystkim, czym chcemy. Dla przykładu, w naszym biurze blaty biurek są regulowane elektrycznie. Terminal może wyświetlić komunikat o treści: „za długo znajdujesz się w pozycji siedzącej, zmień pozycję”, i po jego akceptacji blat biurka zostanie uniesiony na zadaną wysokość. Co więcej, możemy zapisać sobie całe, gotowe sceny. Gdy terminal rozpozna, że to my weszliśmy do biura, automatycznie zostaną dopasowane do nas wszystkie ustawienia, takie jak głośność, temperatura, wysokość blatu biurka, ilość światła sztucznego czy stopień zakrycia okien przez rolety.
Siedziba firmy VisionCube mieści się w jednym z krakowskich kompleksów biurowych. Jednak nowatorskie podejście firmy polega na tym, że nie tylko jest to wasza przestrzeń administracyjna, ale także kompleks sal, które mogą pełnić funkcje showroomów, jak i być udostępniane zewnętrznym klientom na potrzeby przeprowadzania wideokonferencji. Jak przebiegała realizacja tego biura i jakie znajdziemy tutaj rozwiązania?
Andrzej Rzepecki: Biuro zostało zaprojektowane w taki sposób, aby wpisywało się w światowe trendy królujące w tego rodzaju przestrzeniach oraz odzwierciedlało to, w którą stronę zmierza rozwój nowoczesnych przestrzeni biurowych. Zagadnienie to zaczęliśmy analizować już wiele lat temu, m.in. zwiedzając różne biura na całym świecie.
Myśląc o koncepcji naszej przestrzeni, w dużym stopniu wzorowaliśmy się na londyńskim biurze firmy Meraki. Rozpoczynała ona swoją działalność jako startup i od początku reprezentowała nieco odmienne niż w innych firmach podejście do wielu aspektów funkcjonowania. Tworzone dzisiaj biura mają być przede wszystkim przestrzenią, w której dobrze czujemy się my i nasi pracownicy. Na koniec dnia sprowadza się to do tego, o czym zapomina bardzo wiele firm – jeżeli stworzymy przyjazne miejsce do pracy, w którym pracownicy będą chcieli przebywać, to nie będą oni stali w blokach startowych już piętnaście minut przed dzwonkiem.
Dodatkowo, jeżeli chodzi o samą organizację przestrzeni biurowej, zauważalne jest również to, że coraz więcej osób pracujących w korporacjach zaczyna odkrywać, że preferują pracę w mniej standardowych miejscach. Na przykład u nas bardzo często jest tak, że ktoś siada i pracuje w kuchni, dlatego – co zresztą również zostało zaczerpnięte z jednego z biur, które odwiedziliśmy – jedni mają na wejściu recepcję, a my mamy ladę barową. To odejście od utartych schematów.
Uważam, że branża AV ze swoimi rozwiązaniami dzisiaj również musi „wejść” w wiele nietypowych miejsc. Dzisiaj Wi-Fi czy zestaw przyłączy w kuchni jest standardem, zdarza się jednak, że przychodzi do nas klient i twierdzi, że w tej przestrzeni musi mieć również telefon konferencyjny. My to rozumiemy i instalujemy takie rozwiązanie. Jest bardzo prawdopodobne, że w kuchni zaczną wkrótce pojawiać się też terminale czy ekrany dotykowe. Model pracy cały czas się zmienia.
Ta architektura przestrzeni biurowych bardzo mocno się zmienia. W zasadzie coraz częściej z biur znikają typowe open space’y, tak mocno kojarzone z dużymi korporacjami. Jeden z naszych klientów ma okrąg, w którym znajduje się osiem huśtawek, na których można się spotkać i porozmawiać. Wracając do naszego biura – zostało ono tak zaprojektowane, aby jego przednia część mogła być udostępniana w formie wynajmu klientom, którzy potrzebują reprezentacyjnej sali konferencyjnej wyposażonej w kompletny system wideokonferencyjny, wraz ze znajdującymi się nieopodal kuchnią czy toaletami. Natomiast klientów, którzy odwiedzają nas nie dlatego, żeby wynająć przestrzeń, ale porozmawiać o rozwiązaniach, często na zakończenie spotkania zapraszamy do naszej przestrzeni chillout. Wielu klientów udaje się tam od razu, stroniąc od typowego spotkania w sali konferencyjnej.
Na etapie projektowania oczywiste było dla nas to, że jeżeli mamy oferować pewne rozwiązania i rozumieć potrzeby klienta, to musimy pracować dokładnie z tymi urządzeniami, z którymi on pracuje. Należało zadać sobie pytanie: kto lepiej porozumie się z klientem, który szuka określonego rozwiązania do wideokonferencji? Firma, która nigdy nie korzystała z takich urządzeń, czy firma, która pracuje z danym sprzętem na co dzień i będzie w stanie doradzić, co się sprawdza, a co nie?
Na swoim koncie macie bardzo wiele wdrożeń systemów wideokonferencyjnych. Z pewnością jednym z najciekawszych z nich jest to stworzone daleko od krakowskiego czy nawet polskiego rynku, w Ugandzie. Czy mógłbyś opowiedzieć o tym, jak narodził się ten projekt i jak przebiegała jego realizacja?
Andrzej Rzepecki: Wraz z moją żoną, która jest lekarzem, od dawna myśleliśmy o tym, aby pomagać w Afryce. W pewnym momencie nadarzyła się okazja i moja żona pojechała do maleńkiego szpitala w miejscowości Kakooge, położonej w buszu afrykańskim, gdzie pracowała przez pewien czas. Okazało się, że z ponad pół miliona mieszkańców zaludniających okolice Kakooge bardzo wielu ma przepuklinę, której nie da się leczyć z uwagi na brak sal operacyjnych. Postanowiliśmy więc, że wybudujemy taką salę. Przecież budowa bloku operacyjnego to prosta sprawa i każdy inżynier potrafi to zrobić [śmiech]. Ze względu na to, że w przeszłości miałem okazję brać udział w projekcie wyposażenia bloku operacyjnego w system AV, posiadałem pewnego rodzaju doświadczenie. W efekcie stworzyliśmy projekt złożony do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych o sfinansowanie powstania bloku operacyjnego, zakupu ambulansu i przeprowadzenia stu dwudziestu szkoleniowych operacji. Od początku realizacji tego projektu myślałem o tym, że w sali operacyjnej powinna znaleźć się sieć LAN oraz Internet, który pozwoliłby pracującym na miejscu lekarzom, wykazującym niestety spore braki w wiedzy, na kontakt ze światem i możliwość zdalnego szkolenia.
Łączność była kluczowa przy kilku innych realizowanych przez nas projektach. Przykładowo, gdy zajmowaliśmy się modernizacją siedemdziesięciu studni głębinowych w Ugandzie, ja, jadąc na miejsce i nie będąc hydrogeologiem, miałem po drugiej stronie cały sztab ludzi, którzy wspierali mnie w sposób zdalny. Ja dostarczałem dane i zaraz otrzymywałem potrzebne informacje.
Opierając się na moim doświadczeniu w sieciach bezprzewodowych, udało mi się na miejscu, na jednym ze zbiorników z wodą, zbudować system antenowy, pozwalający odbierać sygnał 3G z nadajnika znajdującego się w odległości ponad 20 km.
Realizując te projekty, cały czas zastanawiałem się, jakie rozwiązania z mojej branży mogłyby się znaleźć w Ugandzie, i widziałem tutaj właśnie wideokonferencje. W niewielkiej odległości są szkoła podstawowa, szkoła zawodowa i ośrodek zdrowia, gdzie udało się doprowadzić symetryczny dostęp do Internetu 10/10 Mbps, więc pozostało tylko dostarczyć urządzenia do wideokonferencji.
Finalnie w Ugandzie zainstalowaliśmy kompletną sieć zbudowaną w oparciu o rozwiązania Cisco Meraki i trzy terminale wideokonferencyjne. Jeden z nich, Webex Board, został dostarczony do tamtejszej szkoły zawodowej i dzisiaj trwają już rozmowy z jedną z krakowskich uczelni wyższych o prowadzeniu zdalnych zajęć przez Internet, ponieważ na miejscu nie ma kadry, która mogłaby chociaż jeden, dwa razy w tygodniu uczyć tamtejszą młodzież.
Mniejszy terminal Cisco o przekątnej 23 cali pracuje w szkole podstawowej, dzięki czemu dzieciaki z Ugandy mogą cyklicznie prowadzić wideokonferencje ze swoimi rówieśnikami z Polski i wymieniać się doświadczeniami, a dostęp do Internetu wpłynął na rozwój całej szkoły i jej programu nauczania. Kolejny terminal pracuje w ośrodku zdrowia, gdzie jest wykorzystywany do konsultacji medycznych.
Zgodnie z naszą filozofią staramy się wprowadzać rozwiązania, które pomagają ludziom nie tylko w ich pracy, ale także w życiu codziennym.
Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ: Łukasz Kornafel, AVIntegracje
ZDJĘCIA: VisionCube